Zdarza się, że przygotowujemy się na jedną wojnę, a budzimy się w samym sercu innej. O niej nie piszą nagłówki gazet, nie wysyła się na nią czołgów, a mimo to może rozgorzeć z gwałtowną siłą. Kiedy bowiem jedni snują wielkie plany o wzniesieniu monstrualnych umocnień na wschodnich rubieżach, inni zastanawiają się, kto zapłaci za wyrwanie z korzeniami czyjegoś domu, przecinanie dróg, narzucanie stref zamkniętych i ograniczonych. Konflikt o wartość i charakter własności rozpalają emocje, otwiera stare rany, wprowadza niepokój tam, gdzie powinna kiełkować nadzieja wspólnotowego przedsięwzięcia.

Seneka przypominał o tym, że mądrość to zdolność dostrzegania szerszej perspektywy, a jednak w zgiełku politycznych przepychanek ta prawda często schodzi na drugi plan.
Parlament jednomyślnie klepie obszerne regulacje, w których setkami artykułów opisuje się procesy wojskowe, a przemilcza zasady wypłacania odszkodowań za odbieranie ludziom ich życiowego dorobku, rodzi się przewrotne pytanie.
Czy oto nie stajemy właśnie na progu nowej formy konfliktu, bardziej niepokojącej i nieokiełznanej niż jakiekolwiek starcie z wrogiem zewnętrznym. Z ogniem granicznym poradzi sobie zdeterminowana armia, lecz kiedy obrócimy się przeciwko własnym obywatelom, utknąwszy w gąszczu procesów sądowych, możemy się boleśnie przekonać, że dobro wspólne nie rośnie na spalonym polu niesprawiedliwości.
Dawni monarchowie wiedzieli, że za ziemię wydartą pod budowę twierdz opłaca się sowicie zapłacić, choćby z czystego pragmatyzmu. Dziś wystarczyłoby odrobina rozwagi i wyobraźni, aby w ustawie o obronie Ojczyzny zadbać także o ludzi pozbawianych swoich gruntów i zasobów. Niestety, gdy elity wywyższają własny punkt widzenia i powtarzają, że nie może być inaczej, pojawia się ryzyko, iż stłumiony głos obywateli przerodzi się w zmasowane roszczenia. Pewność siebie przedstawicieli władzy, jak zawsze, bywa nadmiarowa, lecz oto nachodzi ich moment próby. Czasem polityk zbyt długo patrzy na mapy, planuje militarne strefy bezpieczeństwa i zapomina, że za każdą zieloną plamą na papierze kryje się czyjaś posiadłość, rodzinna historia, wydeptana ścieżka prowadząca do życiowego celu.
Pomiędzy spiżowymi planami wznoszenia barier a realnym losem konkretnych ludzi rozciąga się szeroki obszar społecznego niezadowolenia, które nie zawsze wybucha od razu, lecz potrafi wrzeć miesiącami, by wreszcie z hukiem eksplodować w pozwach, protestach i blokadach. W ten sposób budowana w pośpiechu Tarcza Wschód może się przekształcić w Zasiek Buntów. Fundujemy wspólnocie strefę niepokoju, w której czynione są zadośćuczynienia zaległe i chaotyczne, a patriotyzm przybiera formę groteskowej parodii. Kto wie, może najcenniejsze umocnienia wcale nie powstaną tam, gdzie stawiamy betonowe zapory, lecz tam, gdzie wykuwamy umowę społeczną opartą na poczuciu, że państwo w potrzebie nie zapomina o tych, którzy wiele ryzykują, oddając swą ziemię. Cyceron zwracał uwagę, że najmocniejsze mury powstają z woli ogółu. Niech i dziś będzie to naszą myślą przewodnią. Nie wypada budować wielkich rzeczy na ruinach zaufania.
Wkrótce na granicy stanie wojsko w zastępstwie tych formacji, które w czasie pokoju powinny czuwać nad bezpieczeństwem. Żołnierze pojawią się na wiejskich ścieżkach i w miejskich zaułkach, zachwyceni swym nowym zadaniem, łatwo przeoczą stłumione głosy niezgody. Wyżsi rangą decydenci powiedzą, że liczy się interes ogółu, co zatem znaczą prywatne pola czy parafialne łąki. Majątek zawsze można poświęcić, głosi retoryka wysokich trybun, a jednak umyka jej fakt, że wartości takie jak dobro wspólne powinny być również kierowane ku indywidualnemu poczuciu sprawiedliwości. Bez tej świadomości wszystko staje się grą o władzę, a ofiara poniesiona przez społeczności lokalne przybiera gorzki smak straty.
Najtrudniejszy pierwszy krok, zróbmy go wspólnie. Fundacja Dobre Państwo zaprasza do udziału w tej wielkiej peregrynacji w głąb przesłania, jakie wypływa z naszego obywatelskiego tekstu źródłowego. Jedna z najbardziej bulwersujących myśli wspomina o wojnie, która może rozgorzeć nie przy samej granicy, lecz na salach sądowych, gdzie polscy obywatele będą walczyć z własnym państwem o prawo do rekompensaty. Ten obraz budzi grozę, bo nie tak wyobrażamy sobie obronę ojczystego terytorium. Rzeczywistość potrafi być przewrotna, jeśli rządzący nie dostrzegają prostych rozwiązań, a pewna siebie elita uznaje, że ma monopol na słuszność. Wznieśmy się więc ponad własne nawyki, wykażmy się odwagą w sięganiu po mechanizmy współpracy i jasnych regulacji. Tarcza Wschód nie będzie przypominać drapieżnej bestii, która zrywa wszystko, co napotka, lecz stanie się wspólnym przedsięwzięciem, chroniącym kraj przed zewnętrznymi zagrożeniami i zarazem szanującym ludzi, którzy tworzą siłę narodu.
Pozwolimy sobie na niewielką uszczypliwość wobec tych, którzy uzurpują sobie miano elit. Raz w życiu wykażecie się przyzwoitością, a okaże się, że wszelkie tak zwane niedogodności staną się ceną do wynegocjowania, a nie bezwzględnym haraczem. Fundacja Dobre Państwo ma do zaproponowania zbiór zasad, które pozwolą na wyważenie racji, załagodzenie konfliktów i sprawne wprowadzenie inwestycji militarnych, tak by dobro wspólne nie stało w sprzeczności z interesem jednostkowych osób. Praca nad tym projektem wymaga jednak odrobiny zaufania i woli kompromisu. Niech każdy rozdział tej debaty stanie się krokiem przybliżającym nas do porozumienia, a nie zaczątkiem wojny wypowiadanej sobie nawzajem. Zróbmy więc ten ruch. Wykażmy się odrobiną mądrości, która, jak uczył pewien starożytny mędrzec, polega na łączeniu szerokich horyzontów z uważnością na człowieka. Dzięki temu odkryjemy, że troska o nasz kraj i poszanowanie dla prawa własności nie muszą się wzajemnie wykluczać. To możliwe, aby wspólnie dźwigać Tarcze Wschód i jednocześnie chronić ludzi przed cierpieniem w okopach sądowego sporu. Wystarczy uchylić drzwi dialogu, zanim rozzłoszczony tłum je wyważy. Wtedy nie zostanie nam nic prócz rumowisk zgorzknienia, które trudno będzie odbudować. Pokażmy, że umiemy zadbać o los ludzi, tworząc sprawiedliwe i jasne reguły, byśmy nigdy więcej nie musieli budzić się w środku konfliktu, którego wystarczyłoby zapobiec odrobiną rozsądku i odwagi.