Przywołujemy szlachetną ideę Monteskiusza, by władze państwa ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza wzajemnie się równoważyły. Mamy polską praktykę, w której poseł czy senator zarazem pełni urząd ministra, a więc występuje jednocześnie w roli autora ustawy i jej wykonawcy. Ma to usprawniać rządzenie, lecz rodzi ryzyko konfliktu interesów i osłabia kontrolę parlamentarną nad działaniami rządu.

Nie kwestionujemy braku kompetentnych ludzi w życiu publicznym. Polska nie składa się z samych wybitnych fachowców, lecz również nie cierpi na tak drastyczny ich niedostatek, by każdorazowo usprawiedliwiać łączenie funkcji poselskich z rządowymi. Blisko co piąty parlamentarzysta w danej kadencji bywa ministrem. Zdarza się więc, że projekt ustawy przygotowany w ministerstwie głosuje sam jego autor, niekiedy z partyjną presją na poparcie rządowych rozwiązań.
Owa kumulacja ról, legislatora i członka rządu, narusza zasadę nemo iudex in causa sua. Skoro celem systemu politycznego jest przejrzystość i wzajemna kontrola, ktoś mianowany do władzy wykonawczej nie powinien jednocześnie reprezentować władzy ustawodawczej. W wielu demokracjach zachodnich (np. w Holandii, Norwegii) ministrowie nie mogą pełnić mandatów parlamentarnych. Rozdzielenie ma zapewnić większą równowagę, a także chroni obywateli przed przenikaniem się sprzecznych interesów.
W Polsce niezbędna jest modyfikacja Konstytucji lub wypracowanie obyczaju ustrojowego, w którym parlamentarzyści dobrowolnie rezygnują z łączenia mandatu z teką ministra. Twórcy niniejszej inicjatywy sugerują jednak prostsze rozwiązanie. Rekomendujemy rezolucję, uchwałę Sejmu, zachęcającą posłów i senatorów do samodzielnego wyrzeczenia się tego przywileju. To wyraz patriotycznej odpowiedzialności za ład ustrojowy i znak, że dobro wspólne stoi ponad polityczną wygodą.
Apelujemy więc o oddzielenie funkcji prawodawcy od funkcji wykonawczych. Ufamy, że taki gest przywróci zaufanie do klasy politycznej, wzmocni kontrolę parlamentu nad rządem, a także uwolni nas od wrażenia, że władza kontroluje sama siebie. Niech dobrowolne wyrzeczenie się przywileju łączenia mandatów będzie znakiem, iż w sercach parlamentarzystów zwycięża dążenie do prawości i przejrzystości, tak potrzebnych Polsce w tych niespokojnych czasach. Dlaczego to utopia, zamilczmy.