Za trzy-cztery lata nawet 43 miliony osób w Unii Europejskiej będzie pracować za pośrednictwem platform internetowych takich jak znane w Polsce Uber, Glovo czy hiszpańskie Cuideo. Dziś jest to 28 milionów pracobiorców, z których większość to osoby faktycznie samozatrudnione. Komisja Europejska szacuje, że około 5,5 miliona z nich to jednak pracownicy a nie samozatrudnieni i dlatego proponuje nowe przepisy.
Filary Komisji
W ciągu kilku ostatnich lat dochody platform skoczyły z 3 mld euro do 14 mld i rosną w szybkim tempie. Jednak zarządy tych firm robią wiele, by osiągnięty dochód pozostał w kieszeni właścicieli platform. Stąd stawianie na współpracę z samozatrudnionymi, którzy nie zawsze nimi faktycznie są. Dlatego w grudniu Komisja Europejska opublikowała trzy filary, na których ma się wesprzeć ochrona samozatrudnionych.
Pierwszy to komunikat określający podejście UE i środki dotyczące pracy za pośrednictwem platform internetowych. Mówi on jasno o tym, że funkcjonujące w wielu krajach platformy zostaną objęte przepisami, które utrudnią im udawanie, że nie są pracodawcami. Stwierdza też, że spójne europejskie przepisy umożliwią poszczególnym krajom egzekwowanie ich, a samozatrudnieni będą lepiej chronieni.
Drugim filarem jest wniosek dotyczący dyrektywy w sprawie poprawy warunków pracy za pośrednictwem platform internetowych. Wskazuje środki, które pozwolą prawidłowo określić status zatrudnienia osób pracujących za pośrednictwem cyfrowych platform , w tym osób samozatrudnionych.
Trzeci to projekt jasnych wytycznych umożliwiających stosowanie unijnego prawa konkurencji do układów zbiorowych osób samozatrudnionych. Celem tych wytycznych jest poprawa warunków pracy takich osób i ochrona w zakresie zarządzania algorytmicznego
Konsekwencje
O tym, że Komisja nie żartuje świadczy ścieżka legislacyjna, która już została rozpoczęta i wniosek Komisji będzie wkrótce dyskutowany na forum Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej.Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to po przyjęciu dyrektywy państwa członkowskie będą musiały dokonać w ciągu dwóch lat przeniesienia jej przepisów do prawa krajowego. A jak to się robi w Polsce, to widać na przykładzie ustawy o ochronie sygnalistów, która zamienia ich działania w rodzaj seppuku.
Te działania podejmowane przez organy decyzyjne UE mają sprawić, że nowe przepisy zapewnią wyrobnikom cyfrowych platform możliwość korzystania z praw pracowniczych i świadczeń socjalnych, do których są uprawnieni. Otrzymają oni również dodatkową ochronę w odniesieniu do stosowania zarządzania algorytmicznego (tj. zautomatyzowanych systemów, które wspierają lub zastępują funkcje kierownicze w pracy).
Kryteria
Przepisy mają zawierać kryteria, na podstawie których dana platforma cyfrowa ma być zakwalifikowana jako pracodawca lub nie. Jeżeli platforma spełnia co najmniej dwa z tych kryteriów, zgodnie z prawem zakłada się, że jest ona pracodawcą. To znaczy, że jej pracownicy skorzystają z pełni praw pracowniczych, w tym do minimalnego wynagrodzenia, negocjacji zbiorowych oraz ochrony czasu pracy i zdrowia, prawo do płatnego urlopu lub lepszy dostęp do ochrony przed wypadkami przy pracy, prawo do zasiłków dla bezrobotnych i świadczeń chorobowych, a także do emerytur składkowych.
Jeśli wynik test według kryteriów okaże się pozytywny, to platforma może się od niego odwołać. Jednak to na platformie ciąży konieczność udowodnienia, że nie jest pracodawcą.
ETUC i test
Europejska Konfederacja Związków Zawodowych ETUC ( European Trade Union Confederation) już przeprowadziła własny test z wykorzystaniem kryteriów proponowanych przez Komisję. Jeśli firma spełniała co najmniej dwa z pięciu kryteriów, zostaje uznana za pracodawcę. Wynika z niego że największe europejskie firmy platformowe go oblały i są – wbrew temu co deklarują – pracodawcami.
ETUC wskazuje też, że w kryteriach jest sporo luk, które platformy mogłyby wykorzystać do dalszego uchylania się od swoich zobowiązań. Dlatego ETUC informuje, że będzie sprawę monitorować i patrzeć platformom na ręce.
Sekretarz Konfederacji ETUC Ludovic Voet powiedział: „Firmy platformowe będą się bardzo starać i wydadzą duże pieniądze by oszukać testy przygotowne dla nich i utrzymać swój model biznesowy oparty na wyzysku. Ale jeśli coś wygląda jak kaczka, pływa jak kaczka i kwacze jak kaczka, to prawdopodobnie jest to kaczka. To samo dotyczy pracodawców.” Martwi go jednak reakcja platform, przekonanych, że bez problemu udowodnią, że w żadnym razie nie są pracodawcami. „Reakcja platform powinna być wskazówką dla posłów do PE i ministrów, że należy wzmocnić kryteria proponowanej dyrektywy, aby żadna platforma przez nie nie przemknęła.”
A najlepszą jego zdaniem rzeczą, jaką platformy mogą zrobić, to usiąść do okrągłego stołu ze związkami zawodowymi i rozmawiać o przyzwoitym wynagrodzeniu i warunkach pracy dla swoich pracowników.
Polska siła – „wBREw”
W Polsce mamy 2 miliony samozatrudnionych, z których część pracuje dla platformy cyfrowych. Jednak jeszcze nikt wśród nich nie przeprowadzał takiego testu, dlatego OZZS „wBREw” z pewnością go przeprowadzi i poinformuje opinię publiczną o jego wynikach.
„Chcemy rozmawiać o koncepcji Nowej Pracy i nowej umowie społecznej, która pozwoli dzielić sprawiedliwie przychody pomiędzy pracodawców i pracobiorców” – mówi Witold Solski, przewodniczący OZZS „wBREw”. Jak podkreśla, w XXI wieku praca nie jest towarem na sprzedaż, lecz relacją społeczną i dlatego wymaga nowych uregulowań.