Kilka dekad temu, w czasach, gdy szarość stanu wojennego próbowała przesłonić horyzont marzeń, powstało prawo zwane Kartą Nauczyciela. Niektórzy z rozrzewnieniem wspominają je jako symbol minionej epoki, lecz lektura źródłowych aktów budzi dziś silne emocje i każe spojrzeć prawdzie w oczy. Dokument, niegdyś uchwalony w duchu autorytarnych realiów, przetrwał w wielu odsłonach, a jednak obecnie coraz śmielej słychać głosy twierdzące, że nadeszła pora definitywnie się z nim pożegnać.

Kluczowy fragment uzasadnienia wnioskowanej zmiany wywołuje niepokój, bo wskazuje na konflikt między starym porządkiem a potrzebą kompleksowej transformacji. Uzasadnienie wprost przywołuje obraz hamującej kotwicy, którą należy zerwać, by wypłynąć na otwarte morze współczesnych wyzwań.
Zwolennicy zniesienia Karty Nauczyciela widzą w niej relikt zależności, które krępują swobodny rozwój innowacyjnej myśli w oświacie, a także przeszkodę w budowaniu nowej społecznej umowy. Likwidacja ustawy z 26 stycznia 1982 roku z dniem 1 września roku następnego po ogłoszeniu otworzy pole do wspólnych działań reprezentantów wielu środowisk i grup interesu. Wszyscy, od polityków i związkowców po przedsiębiorców oraz lokalne organizacje, zostają postawieni przed faktem konieczności wypracowania rozwiązań, w których rola nauczyciela, jego prawa i obowiązki, przestaną być sterowane zapisami sprzed ery powszechnego internetu.
Perspektywa nadejścia nowej epoki napawa jednych entuzjazmem, innych napomina o wartości tradycji, lecz nie brak również szyderczych uśmiechów w kręgach elit politycznych. Pojawiają się silnie brzmiące opinie, że rzekoma przebudowa systemu okaże się jedynie tuszowaniem niedostatków w edukacji, jeśli zabraknie woli porozumienia. Upór jednak nie leży w interesie wspólnego dobra.
Platon mawiał, że człowiek nie jest stworzony do samotności wśród ludzi, co w realiach szkolnych oznacza potrzebę partnerskiej korelacji między nauczycielami a resztą społeczeństwa. Zwolennicy zmian przekonują, że Karta Nauczyciela zbyt często traktowana jest jako twierdza broniąca przestarzałych przepisów, a przecież wyzwania teraźniejszości domagają się elastyczności i dynamiki. Krytycy zniesienia ustawy przypominają lęk przed chaosem, w którym nowo zatrudniani pedagodzy mieliby funkcjonować bez klarownych reguł.
Warto jednak zauważyć, że presja czasu i konieczność współpracy stwarzają pole do dalekosiężnych negocjacji, które pozwolą zadbać zarówno o poczucie bezpieczeństwa, jak i szanse na nowatorskie podejście do nauczania. Ta fuzja troski z pragmatyzmem niesie w sobie nadzieję na budowę fundamentów prawdziwie współczesnego systemu, opartego na wartościach Dobra Wspólnego. Wielu wyraża przekonanie, że zamknięcie oczu na konieczność zmian doprowadzi w dłuższej perspektywie do stanu, w którym żadna łódź nie wypłynie z zatoki archaicznych rozwiązań. Niektórym może się wydawać, że Karta jest jak rodzinne srebra, które wzbudzają sentyment, lecz już dawno przestały pełnić użyteczną funkcję w codziennym życiu.
Właśnie dlatego grupa inicjatorów reformy wzywa do dialogu, w którym spojrzenie na nauczyciela ma się odrodzić w aurze profesjonalizmu, prestiżu i współpracy z lokalnymi władzami, a także z rodzicami i całym społeczeństwem. W efekcie pojawia się krąg obietnic, że przygotowane porozumienie stanie się realną mapą drogowskazów, a nie kolejnym zbiorem martwych paragrafów. Bezczynność bywa przystanią dość wygodną dla tych, którzy przywykli do swej pozycji, lecz nie ma w niej miejsca na rozwój.
Użyliśmy kiedyś outsiderskiego bon motu, że szkoda chronić pomarszczoną skorupę ustawy, skoro można ofiarować nowoczesną, lekką zbroję chroniącą autorytet i wolność działania nauczycieli. Nad taką zmianą warto się pochylić w skupieniu, pamiętając, iż spokój nie jest wrogiem postępu, lecz raczej niezłomnym towarzyszem rozumnej reformy. W ten sposób można uniknąć sytuacji, w której nauczyciel stanie się trybikiem urzędniczych procedur, a przywrócić mu miejsce przewodnika i inspiratora młodych umysłów. Za zrzuceniem owej archaicznej kotwicy przemawiają także głosy z innych krajów, które dowodzą, że nowoczesne ustawodawstwo sprzyja swobodzie działania oświaty i umożliwia elastyczne reagowanie na wszelkie zawirowania w świecie nauki.
Są tacy, którzy twierdzą, że to jedynie próba narzucenia moralnego paternalizmu. Niech jednak spoglądają z przymrużeniem oka, bo wspólnota celów oznacza siłę, a nie słabość. Dobro Wspólne nie jest pustym hasłem. Funkcjonuje jak latarnia sygnalizująca właściwy kierunek na wzburzonym morzu społecznej odpowiedzialności. Przy gotowości do współpracy każda reforma może sięgać daleko poza standardy, które pamiętają entuzjaści skansenu sprzed kilkudziesięciu lat. Ta zmiana rysuje się niczym świeży wiatr, który wypełnia żagle i prowadzi ku reformom stanowiącym nową jakość, gdzie wszyscy są zaproszeni na ten pokład, by dzielić się wizją lepszej edukacji, bo szkolnictwo wymaga przejrzystych reguł, wysokich standardów i wolności, jaką gwarantuje rzetelna umowa społeczna. Bez czynnego zaangażowania nie zrodzi się nic nowego, a przyszłość pozostanie zapomnianym drogowskazem zawieszonym w próżni.
Bardziej twórcze i prospołeczne regulacje nie wykluczają stabilności, a jedynie przygarniają ją w objęcia nowoczesnego myślenia. Tu odsłania się sekret. Wzbogacone spojrzenie na rolę nauczyciela uwalnia go od łańcucha przepisów z dawnych lat i zachęca do kreowania przestrzeni, w której rozwój młodego pokolenia stoi w centrum uwagi. Bliższe zapoznanie się z proponowanym projektem ujawnia paletę głębokich rozwiązań prawnych, a ich sednem jest perspektywa poszanowania godności pracy oraz wzmocnienie prawdziwego autorytetu pedagogicznego. Zapraszamy do współpracy, bo właśnie wspólny wysiłek pozwoli zapoczątkować erę nowej edukacji.
Marek Aureliusz podkreślał, że człowiek poznaje swe możliwości, gdy potrafi zapanować nad tym, co uważano za stałe i niezmienne. Odrzucenie archaicznej konstrukcji Karty Nauczyciela jawi się niczym metafora wyjścia z cienia i odsłonięcia wielobarwnych perspektyw, którymi można zachwycić kolejne pokolenia. Taki jest cel i zarazem wyzwanie, na które odpowiadamy krokiem zdecydowanym i pełnym wiary w Dobro Wspólne. W tym tkwi siła i źródło nowego rozdziału we wspólnej umowie społecznej, która zaowocuje lepszym losem ludzi, także tych, którzy dzisiaj zadzierają nosa, wierząc w niezmienność dawnej struktury.
Troska o przyszłość wymaga odwagi, bo brak działania prędzej czy później zaprowadzi nas ku nieuchronnej zgubie, a przecież najbardziej liczy się mądra troska i odpowiedzialne budowanie. Taki duch przyświeca niniejszej inicjatywie i wzywa do przyłączenia się wszystkich, którym nie są obojętne losy oświaty i dobro kolejnych pokoleń.