100 dni nowej władzy, 100 obietnic wyborczych. Idzie jak idzie, każdy wie, że przeszkadzają. Wszystko zabetonowane, trzeba używać topora, a niekiedy i cięższego sprzętu. Czy to pierwszy raz? Oczywiście, nie. Czy pierwszy raz obiecano, że będzie świeckie państwo? Też nie. Obiecywano i w 1989 roku, tuż przed „pierwszymi wolnymi” wyborami. Ale i wtedy, i teraz poczęstowano nas kiełbasą wyborczą, której specjalna odmiana nosi nazwę „ŚWIĘCONA”. Wtedy podawano ją przy okrągłym stole. A teraz? Dla każdego po pętku: lekcje religii w szkołach, Fundusz Kościelny do kasacji, każdy słyszał, każdy wie. Jednak już nie każdy wie, że na dnie koszyka jest jeszcze kilka skarbów. Taka „ŚWIĘCONA PREMIUM”, tylko dla wybranych. Składa się z ziemi, kościelnej ziemi. Sam Kościół Katalicki przyznaje, że przez ostatnich 30 lat, od Okrągłego Stołu, przyznano mu ponad 250 000 ha ziemi. Jakby dobrze policzyć – około 400 000 ha. Ale kto by liczył, kto zwracałby uwagę, że po 1945 roku zabrano jakieś 200 000 ha, więc cała reszta to po prostu dar. Taka „premia gwarantowana”, otrzymywana w zamian za ŚWIĘTY spokój. Za polityczną pomyślność kolejnych ekip. Skrupulatnie schowana na dnie koszyczka, żeby nie każdy jednak mógł zajrzeć i – nie daj Boże – sięgnąć. Nie pytamy, dlaczego Państwo ustępuje. Dlaczego kolejni politycy dygają przed ołtarrzem. To wiadomo. My pytamy JAK to się dzieje. Które przepisy należy zmienić, by zgięte w przyklęku kolanka wyprostować. I o tym są nasze petycje. Czy parlamentarzyści zaprzątnięci elekcją zechcą o tym porozmawiać? Czy zdążą? W tym roku Wielkanoc wcześnie, już na przełomie marca i kwietnia, przed wyborami. A Święconka na stole potrzebna, bo bez niej – jak żyć?
- Kościelne ziemie, czyli łajno szatana
- PISułcze jajo