A potem to mam już z górki, bo tak: 119, przesiadka w „trzynastkę”, przesiadka w 345 i jestem w domu. To znaczy w robocie. *

Czy wiecie, że poseł, senator, radny samorządu terytorialnego, czyli wszyscy ci, na których oddajemy nasz głos wyborach, są niedwoływalni? Pewnie wiecie, ale czy zastanawialiście się, jakie to ma konsekwencje dla wyborców? Naszym zdaniem najpoważniejsza jest taka, że z chwilą objęcia mandatu „wybrańcy narodu” przestają być odpowiedzialni przed nami, wyborcami. Ich działania w praktyce sprowadzają się do tego, by utrzymać swoją pozycję w partii, z ramienia której kandydowali. Oczywiście, im więcej głosów na kandydata, tym większa pewność, że zostanie wybrany, „a potem to już z górki…”

Jednak z naszej perspektywy jest tak: im więcej głosów oddanych, tym więcej ludzi zyskuje pewność co do jednego: żadna z obietnic hojnie składanych w kampanii nie zostanie dotrzymana, chyba że przypadkiem czy szczęśliwym zbiegiem partyjnych okoliczności. Poseł, senator, radny staje się praktycznie nieuchwytny dla swoich wyborców, za to coraz częściej widać go mediach. Taki wyborczy ghosting. Nie liczmy, że znajdzie czas, żeby się z nami spotkać. Gdy tor przeszkód na drodze do spotkania („proszę napisać maila, w jakiej sprawie chce się pan spotkać, zobaczymy” itp.) uda się nadludzkim wysiłkiem pokonać, nie liczmy, że będzie mógł coś dla nas zrobić. „Ja, proszę pana, porozmawiam, zobaczę, powiem kolegom…” Ten cytat już nie ze Stanisława Barei. Pochodzi wprost z rozmów z parlamentarzystami.

Dlatego postulujemy o narzędzie, które pozwoli wyborcom choć trochę zdyscyplinować wybrańców. Tego właśnie dotyczy petycja, którą złożyliśmy wczoraj w Sejmie i Senacie.

Zainteresowanych zapraszamy do lektury – link poniżej. Niebawem poinformujemy o jej dalszych losach.

*”Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”, reż. Stanisław Bareja, 1978